top of page

Obrączka


Późną porą, kiedy cała wieś już dawno zasnęła, Hanka czekała w tym samym miejscu co zawsze. Oparła się o stary, drewniany płot, który napewno pamiętał czasy jej dziadków, o ile żadne wrogie wojsko nie próbowało spalić wioski. Młodej dziewczynie towarzyszył jedynie ogromny księżyc i chłodny wiatr, który powodwał, że blond włosy splecione w warkocz kołysały się swobodnie wokoł różanej twarzy. Spóźniał się. Wiedziała o tym, mimo to była spokojna, bo była pewna, że i tak przybędzie. Musiał, po tym wszystkim co przeszli to była ich ostatnia deska ratunku.

Hanka pochodzi z wioski, która słynie z dobrej żytniej wódki i zdziwaczałej zielarki, do której trzeba stać całymi dniami w kolejkach. Sama Hanka była córką sołtysa, który cieszył się szacunkiem i zaufaniem wszystkich mieszkańców wioski. Kaniuki nie były taką małą wioseczką. Społeczeństwo się rozrastało mimo, trwających konfliktów wojennych. Sam fakt, że była tu dobra ziemia, robili dobrą wódkę, wokół dużo miejsca, by zakładać nowe gospody i domostwa, nie daleko był szlak handlowy to też ludzie zewsząd chętnie tu zostawali. Wyjątkiem była Hanka, która żyła tu od zawsze. Ciekawscy ludzie, którzy plotkowali na temat każdego, stereotypowa starszyzna i apodaktyczny ojciec – to ją bardziej zachęcało do ucieczki w inny zakątek świata. Może uda się Lwowa? Może Kraków, albo Gdańsk? Zawsze marzyła by zobaczyć morze, i linię horyzontu przy zachodzie słońca.

Oderwał ją od myśli o przyszłości dźwięk końskich kopyt. Z tupotu wiedziała, że koń poruszał się szybko, ale nienaturalnie cicho, jakby wiedział, że nie może ich wydać. W końcu ujrzała ksztanowego ogiera, który na swoim grzbiecie wiózł zakapturzonego mężczyznę. Zatrzymali się. Zsiadł z konia i od razu objął Hankę. Dziewczyna zdjęła kaptur i ujrzała blondyna o ciemnoniebieskich oczach, łagodnych rysach twarzy ze starym strupem na nosie. Tak to był Jan. Był wyższy od Hani o głowę i zdecydowanie szerszy w barkach. Janek był synem kowala, który przez liczne wojny i niedogodności ekonomiczne, przeprowadził się spod granicy niemieckiej, aż do tej wsi. Chłopak był osobą pracowitą, a jego maskulatura onieśmielała wszystkie dziewczyny ze wsi. Hania była szczęściarą. Znali się od małego. Kiedy jednak ojciec Hanki się dowiedział o ich romansie, kategorycznie był temu przeciwny. Obiecał córkę szlachcicowi z sąsiednego miasteczka. Własciciel włości był w dojrzałym wieku, z siwizną na głowię i spasionym brzuchem. Słynął z pijańswa i awanturnistwa. Jak na szlachetnie urodzonego przestało brał udział w wielkich wyprawach, bije się jak lew (tak wynika z jego opowiadań). Hania nie zamierzała poślubić starego gnata, Janek nie zamierzał jej oddać. Pozostało jedno – uciec. Wszystko zaplanowali. Zabrali za sobą oszczędności, skromny bagaż i odjechali na Kasztanku Janka.

Gdy oddalili się na bezpieczną odległość nabrali rozpędu i gnali jak przed siebie. Chcieli jak najszybciej opuścić te miejsce i ciesząc się sobą –ułożyć swoje życie po swojemu. Kiedy nastał poranek, zajechali do miejscowości, w której mieli się spotkać z jednym z duchownych. Był to prawy, skromny i dobry człowiek. Znał ich sytuację i obiecał się wstawić za nimi u Najwyższego. Młodzi poprosili starca aby poprowadził dla nich sakrament małżeństwa. Byli pewni swego, a stary widząc zakochanych – nie mógł odmówić. Weszli do drewnianej świątyni, przeżegnali się w skupieniu i w ciszy. Oprócz nich byli inni wierni, którzy składali swe prośby i błagania Bogu. Ostatnimi czasem coraz więcej ludzi spędzało czas tutaj z powodu głodu i najazdy wrogów korony na te tereny. Zmęczeni trudami dnia codziennego uciekają się do wyciszenia i modlitwy, która daje nadzieję na spokój.

Duchowny zignorował obecność osób trzecich i poprosił zakochanych pod ołtarz. Hanka miała swieżo spleciony warkocz i piękny wianek z kwiatów polnych na głowie i lnianą sukienkę, którą jeszcze w domu kończyła szyć. Janek również był odziany w biały len. Oboje wyglądali jak anioły.Tak naprawdę to mogli nimi być. W tamtej chwili byli ponad ludzkie troski, codzienność ich nie dosięgała. Tylko staruszek w sutannie był łącznikiem ich świata z tym realnym. Kiedy ceremonia trwała, nagle było słychać jakieś krzyki i jęki. Spanikowany tłum kilkunastu osób wparował do świątyni krzycząc i błagając o pomoc. Zaczął się chaos, a panika ludzi budziła w nich ich zwierzęce instynkty. Zza głownych drzwi było widać wrogie, uzbrojone wojska. Kolejny najazd. W tle było słychać jęki, łkania i krzyki. Jan złapał Hankę za rękę i wybiegli bocznymi drzwiami razem z innymi, obcymi ludźmi. Biegli najszybciej jak mogli i kierowali się do swojego Konia. Do okoła lała się krew, paliły się chaty, a wieśniacy starali się ratować. Niestety najeźdźcy starannie przeszukiwali domy w poszukiwaniu kosztowności, jedzenia lub kobiet. Nie oszczędzali prawie nikogo. Otoczyli całą wieś, która nie była duża. Mysz by się nie przecisnęła. Zebrali żywych w jedno miejsce, skonsfiskowali ich kosztowności w postaci złota, srebra czy stali. Zatrzymali się przy Janku i Hani. Młodzi mieli na palcach obrączki, które Jan sam wykuł z najlepszego materiału jaki mu się trafił. Naturalnie, nie chciał oddać znaku ich miłości. Jak mieli umrzeć, to właśnie z obrączką na palcu. Za tą oznakę buntu i zniewagi do dowódcy tej szajki, wyciągnęli Janka z osaczonej grupki, dotkliwie go obili na widok wszystkich, również Hanki. Dziewczyna nie mogła patrzeć na cierpienie chłopaka, wybiegła naprzeciw oprawcom, jednak została schwytana. Zaczęła się szarpanina i krzyki. Gdy Hania nie dawała za wygraną i się szamotała w końcu jeden z oprawców wyjął swój sztylet i przebił jej szyję. Dziewczyna zesztywniała i upadła na ziemię, brudną od popiołu. Jej biała suknia zamieniała się w intensywną czerwień. Jan widząc to, skamieniał. Z jego wystarszonych, rozgniewanych oczu poleciały gorące łzy. Resztkami sił wyrwał się dwóm żołnierzom i ruszył do ukochanej. Leżała kilka metrów od niego. Biegł co sił w nogach, jednak i jego dotkneło zimne ostrze. Z dziurą w sercu padł obok ukochanej. Nie tak miała wyglądać ich przyszłość. Czy to kara za brak posłuszeństwa? Zdążył złapać swoją lubą za dłoń, wtulić twarz w opuszki jej palców i wyzionął ducha.

Jan i Hania zostali spaleni razem z mieszkańcami wsi. Na setki lat zapomniano o tym incydencie, które wśród innych takich samych, się nie wyróżniało. Dopiero przy pracach archeologicznych, pewien profesor natknął się na dwie, srebrne obrączki, które były w idealnym stanie. Do teraz są eksponatem w muzeum...


Instagram
  • Instagram Social Icon
Polecane posty
bottom of page